Owa efektywność – i to zaznaczyć należy na samym wstępie – była domeną piłkarzy z Zebrzydowic. A konkretnie pomocnika Grzegorza Kopca. W 15. minucie dorzucił futbolówkę z kornera wprost na głowę Dariusza Potrząsaja, który dał Spójni prowadzenie. Ponownie Kopiec, dla odmiany z rzutu wolnego, asystował przy strzale Damiana Gabrysiaka z 40. minuty. Udaną premierową połowę z punktu widzenia gości zamknął... Kopiec, który uderzeniem bezpośrednio zza pola karnego nie dał szans golkiperowi ekipy z Pogórza. – Rywal grał bardzo ostro, co skutkowało faulami i dogodnymi okazjami dla nas. Wykazaliśmy się przy tym świetną skutecznością, stąd tak wysoki wynik do przerwy – klaruje Piotr Szwajlik, szkoleniowiec zebrzydowiczan.
Znaczne prowadzenie przyjezdnych, pomimo motywacji w szeregach beniaminka w trakcie kwadransa pauzy, nie pozwalało realnie myśleć o zainicjowaniu pościgu przez LKS. Tym bardziej, że już w 54. minucie było 4:0. Eryk Penkala dokładnie wrzucił piłkę z prawej strony, a Łukasz Worek uczynił z niej pożytek. Gospodarze pokusili się wkrótce o gola honorowego za sprawą rzutu wolnego Mateusza Ruckiego, strzału „wyplutego” przez Krzysztofa Salacha i dobitki Daniela Madzi. Ostatnie słowo tak czy inaczej należało do Spójni. Worek znalazł się sam przed bramkarzem pogórzan i pokonać go nie zdołał, ale zdołał jeszcze dopomóc w tym Rafałowi Górczyńskiemu.
Zgodnie zatem z ligową tabelą i w pewnym sensie także trzeźwą oceną sił punkty w niedzielny wieczór pojechały w komplecie do Zebrzydowic. – Byliśmy konkretni nie tylko w ofensywie, ale i z tyłu. Poziom zaangażowania również był właściwy, więc plan zrealizowaliśmy maksymalnie – cieszy się trener Szwajlik.