Bardzo szybko, bo już w 5. minucie meczu przysłowiowy worek z bramkami został rozwiązany. Z rzutu wolnego dośrodkował Robert Janulek, a niepilnowany Damian Gabrysiak główkował nie do obrony. Goście poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą zaaplikowali goleszowianom – dziś korzystającym także z młodzieży – całe mnóstwo goli. W ofensywie brylowali zwłaszcza dobrze współpracujący ze sobą Gabrysiak oraz Tomasz Śleziona.
W przerwie trener LKS-u Grzegorz Wisełka desygnował na murawę skład zbliżony do optymalnego, ale bieg wydarzeń nie uległ metamorfozie. Spójnia atakowała mądrze i na tyle skutecznie, że rywalowi zaordynowała cokolwiek wstydliwą „dwucyfrówkę”. W gronie strzelców i asystentów pojawili się m.in. Łukasz Worek i Grzegorz Kopiec, a wyczynów snajperskich Gabrysiakowi pozazdrościł Śleziona. Obaj na finiszu fetowali jakże znamienne „czteropaki”. Na otarcie łez w 68. minucie gospodarze wykorzystali podbramkowe zamieszanie, a Daniel Sikora z bliska wpakował futbolówkę do siatki.
W szeregach ekipy z Zebrzydowic, która wtórnie przeciwnika z Goleszowa ograła, trudno było jednak dostrzec euforię. – Mieliśmy bardzo dużo miejsca do gry i potrafiliśmy to wykorzystać. Byliśmy bezlitośni, ale nie popadałbym z tego powodu w jakieś zachwyty, bo przy odmłodzonym składzie rywala z pierwszej połowy trudno mówić o weryfikacji – komentuje Piotr Szwajlik, szkoleniowiec Spójni.